poniedziałek, 1 września 2014

07. Zacznijmy.

W ten już prawie jesienny, domowy dzień nagle w lot pojęłam, o co mi tak naprawdę w tym wszystkim może chodzić. Dlaczego jest tak, a nie inaczej i wciąż się plączę między jednym fiaskiem a drugim.
Zacznijmy może od samego początku historii zwanej życiem świadomym.
Pewnego dnia postanowiłam sobie zbudować osłonę wokół siebie, bo tak było bezpieczniej. Nie musiałam niczego udawać, po prostu stałam się nieczuła i nie zwracałam uwagi na to, co czują wszyscy inni. Dlatego na równi z tym bawiłam się tym, robiąc tak, żeby mi było najlepiej - o nic innego nie dbałam. Także moje związki były raczej jednostronne. Gdy po jakimś czasie z mojej strony uczucie się wypalało, po prostu ich zostawiałam, bez skrupułów, byle się tylko dłużej nie męczyć.
Pewnego dnia jednak poznałam Y i nagle wszystko odeszło w cień. Zaczęło mi na nim zależeć, dość znacznie. Zaangażowałam się, ale bardzo szybko okazało się, że z jego strony nie było to nic poważnego i tym samym role się odwróciły - rozstaliśmy się, a ja zostałam z niczym. Nagle przekonałam się, jak to jest czuć i uwierzcie mi - ani trochę mi się ta strona uczuć nie podobała.
Potem Y gdzieś się jeszcze przewijał, bardziej lub mniej. Pozbierałam się, zapomniałam, a za każdym razem, gdy przestawało mi już zależeć, on znów wracał, mieszał i odchodził. Na równi z tym pojawił się ponownie X. I choć jemu zależało i nadal na mnie zależy, ja długi czas nie potrafiłam tego przyjąć. Nikt nie potrafił zrozumieć dlaczego, a już zwłaszcza on. Nawet ja dokładnie nie wiedziałam, o co tak naprawdę chodzi. I w końcu zrozumiałam. Sęk tkwił cały czas w tym, że zwyczajnie się bałam i nadal boję zobowiązań. Nie dlatego, że jestem aż takim lekkoduchem, ale temu, że się raz sparzyłam i długi czas musiał minąć, zanim zrozumiałam to i owo. O wiele łatwiej było mi bowiem trzymać się swojej bezpiecznej strefy, niż znów przez to samo przechodzić. Bo, jakby nie było - odmowa gwarantuje bezpieczeństwo. Podobno.

13 komentarzy:

  1. Wyjście ze swojej strefy bezpieczeństwa jest najtrudniejsze... ale często prowadzi do rozwiązania wielu problemów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale ciężko się przełamać.

      Usuń
    2. Wiem. Jednak warto. Nie taki diabeł straszny... ;)

      Usuń
    3. Spróbuję, może akurat się uda z pozytywnym skutkiem :).

      Usuń
  2. Kiedyś zostawił mnie chłopak, po trzech wspólnych latach, bez słowa. Po prostu i ja do dziś nie wiem co się stało. I ten brak konkretnej odpowiedzi był chyba najgorszy. Długi czas potem bawiłam się uczuciami i nie chciałam nikogo mieć tak na prawdę. Nie chciałam być CZYJAŚ. Co rok upijałam się w jego urodziny, aż pewnego razu... przypomniałam sobie o jego urodzinach - miesiąc po nich. Nawet nie wiesz jaka byłam szczęśliwa, że zapomniałam o nim. Bo znalazłam kogoś, dla kogo warto było zapomnieć o całej przeszłości.
    Może X jest dla Ciebie właśnie taką osobą, dla której warto zapomnieć o tym co było. Zawsze mówię, że lepiej żałować, że się spróbowało, niż że się nigdy na coś nie odważyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To faktycznie nie fair z jego strony, ale gratuluję, że w końcu udało Ci się zapomnieć. Ja też zauważam, że odkąd Y odszedł na dobre, w moim życiu jest naprawdę o wiele lepiej i jakoś tak lżej.

      Usuń
  3. Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu tylko po to żeby mącić.
    Albo i nie.
    Ale zazwyczaj najbardziej to jednak mącą.
    Każda znajomość, bliższa lub mniej, czegoś nas uczy. Sztuką jest tutaj zrozumieć - czego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ta znajomość nauczyła, że ludzie z reguły się nie zmieniają i ktoś skrajnie samolubny nigdy nie robi niczego ot tak.

      Usuń
  4. to bardzo ciekawe ze pozwalasz sobie wzdychać tylko do faceta, z którym wiadomo, ze niewiele się wydarzy, bo jest znakomity tylko w mieszaniu i odchodzeniu, nie w byciu blisko. Fakt, gdybyś zaangażowała się w relację z X to jeszcze niechcący coś by z tego wyszło! ;) świadomość swoich uczuciowych schematów to już pierwszy krok do zmian. a zmiana to ryzyko, jak zawsze. z tym, że bez ryzyka nie ma czego opijać. Powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już do niego nie wzdycham, po tym wszystkim nie mam do niego za grosz pozytywnych odczuć. Ale może masz rację, bez ryzyka nie ma zabawy i nie można wygrać w zawodach, w których się nie wystartuje :).

      Usuń
  5. Nie jestem pewna, czym mój komentarz się opublikował, więc napiszę jeszcze raz.
    Nie jestem dobra w problemach miłosnych, ale uważam, że pewnie sparzymy się wiele razy, zanim poznamy tę prawdziwą miłość. I to jest dobre, ponieważ te "sparzenia" czegoś nas zawsze uczą i pomogą nam, aby nie zepsuć tej jedynej miłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby tak, ale po jednym takim sparzeniu człowiek potrafi się zrazić po całości.

      Usuń
    2. chyba wlasnie najtrudniej się nie zrazić, a zamiast tego otrzepać się i iść dalej. można popełniac błędy, byle nie stale te same.

      Usuń